niedziela, 30 października 2016

JAK ZA DOTKNIĘCIEM CZARODZIEJSKIEJ RÓŻDŻKI...

...barwy świata zmieniły się totalnie...soczysta zieleń zmieniła się na szarą i zgniłą...kolorowe kwiaty już zaschnięte nadały rabatom brunatne barwy... złoto łanów zboża już dawno zapomniane...ziemia zaorana czeka wiosny...i wydawać by się mogło, że to już koniec...koniec lata...przegrana...ale bywają jeszcze takie dni kiedy lato jeszcze przepycha się przez mglę i chmury...cały dzień wykorzystuję wówczas  na  prace w ogrodzie ciesząc się, że jeszcze nie wszystko stracone...że ogród jeszcze nie śpi...z tarasu co prawda musiałam wyrzucić już kilka roślin ale pozostałe może już nieco mniej atrakcyjne nadal zdobią a słońce niekiedy oświetla wejście swymi promieniami...






...przywieziony z Kazimierza wianek doskonale wpisuje się kolorystycznie w porę roku  i na dodatek nadal barrrrrdzo mi się podoba...


...skromna Małgosia wita gości...

...a pelargonie wciąż kwitną...





...krzewuszka (?) tez w kwiatach...


...nawet dalie nie chcą jeszcze zasypiać...




...ostatni kwiatek róży już pewnie nie zdąży do końca się rozwinąć...


...przy oczku wodnym posadzona w ubiegłym roku trawa po raz pierwszy rozwinęła kwiaty...ktoś wie jak się ta trawa nazywa?...



 ...nawet suche kwiatostany hortensji cudnie wyglądają w jesiennych kolorach...






...jabłonie oblepione owocem...niestety za sprawą letniej suszy owoce są miniaturowe i niewiele z nich uda się przechować...nie mniej jednak są bardzo dekoracyjne...




...całą jesień jednak mogę rozkoszować się smakiem tych jabłek który udało się zwyciężyć niesprzyjające warunki...


...na zakończenie dzielę się z Wami moimi przestrzeniami...moim światem...



poniedziałek, 24 października 2016

ŚWIATEM ZACZĘŁA RZĄDZIĆ JESIEŃ...

...a wraz z nią mgły, deszcze, wichury...słońce z rzadka przedziera się przez gęste chmury nieśmiało już tylko kierując swe promienie ku ziemi...wnętrze domku spowite szarością domaga się światła...świece...lampiony...i unoszący się w powietrzu ich aromat...klimat który tak bardzo lubię...jeśli nie pali się u mnie żaden płomień to jedynie z lenistwa...wczoraj kupiłam Yankee Candle...cena jak dla mnie wysoka ale postanowiłam spróbować...zapalona cudownie pachnie...wypełnia całe wnętrze zapachem do tego stopnia że nie sposób by paliła się bez przerwy...po kilku godzinach musiałam ja zgasić...zapach nadal unosił się w powietrzu...




...na moim blogu wciąż zamieszczam zdjęcia ze świecami...ot, choćby TU czy TU ...w domku mam dużą szufladę wypełnioną świeczkami w każdym niemalże  kolorze...podstawą są podgrzewacze...wkładam je do latarenek...ustawiam na podstawkach...w słoiczkach po jogurcie z B...w słoikach po kawie, które kiedyś JUŻ DOROSŁA ozdobiła...no i wciąż dokupuje coś nowego...na ten przykład domek w Pepco...od dawna mi się podobał i wreszcie mam...




 ...uwielbiam usiąść z książką przy zapalonych świecach...albo owinąć się w milusi kocyk i poczytać w ciszy...wczoraj po zakupach miałam taką właśnie możliwość ponieważ na dwie godziny zostałam wieczorem sama w domu co zdarza się niezmiernie rzadko...takie chwile to rozkosz...absolutna cisza...kocyk...świece...czasem towarzystwo któregoś z kotów...mrrrr


...jak widzicie jestem w trakcie czytania "Werandy na Czarcim Cyplu" Liliany Fabisińskiej...to druga część serii "Jak pies z kotem"... pierwsza to "Sanatorium pod zegarem"...



...polecam szczerze...przyjemna, lekka obyczajówka z kryminalna nutką...
...poprzednio czytałam sagę Agnieszki Krawczyk...dwie części już za mną...czekam na kolejną...strasznie tego nie lubię...odległość czasowa pomiędzy poszczególnymi częściami różnych serii jest zazwyczaj znaczna...by wejść znów w klimat muszę zazwyczaj przewertować poprzedni tom...a jak to jest u Was?...pamiętacie dokładnie o czym była poprzednia książka?...





...na koniec jeszcze moje wczorajsze wyprzedażowe zdobycze...czytał ktoś z Was którąś z tych książek?...




niedziela, 16 października 2016

JAŚ I MALGOSIA...

...tak nazwałam moje skrzaty które od jakiegoś czasu pilnują wejścia do domu...zaleciało kiczem ale tak słodkim, ze nie mogłam się oprzeć...zobaczyłam i nie pytając o cenę stwierdziłam "biorę"...teraz przestawiam je wciąż na tarasie...to tu, to tam...i tylko żal, że już za nie długo będę musiała wyrzucić rośliny...tymczasem korzystając z piątkowej pogody wysprzątałam cały taras...na zdjęcia niestety zbrakło już czasu zatem fotki jeszcze sprzed porządkowania...















...na wejściu również ptaszek z napisem powitalnym...tez nieco kiczowaty ale takie drobiazgi uwielbia moja DOROSŁA...w ogrodzie też mam krasnoludka...kupiła i stwierdziła, że on musi stać we wrzosach...i stoi...fotek na chwile obecną brak... 


...no i na koniec jeszcze piątkowy zachód słońca...kocham to moje niebo...