środa, 27 lutego 2019

AMERYKA.PL OPOWIEŚCI O POLAKACH W USA. MIKA CZYTA.






Dzisiaj premiera "Ameryka.pl. Opowieści o Polakach w USA." 
Książkę mogłam przeczytać przedpremierowo dzięki Wydawnictwu Znak i baaaardzo jestem z tego zadowolona. Ogólnie nie często sięgam po reportaż ponieważ moim ulubionym gatunkiem jest obyczajówka ale ostatnio postanowiłam posmakować różnych gatunków. 



"Ameryka.pl. Opowieści o Polakach w USA" Doroty Malesy to dziesięć opowieści o ludziach, którzy wyjechali do Stanów w poszukiwaniu szczęścia. Każda historia jest inna a bohaterów łączy jedno marzenie, marzenie o bogactwie, sławie i życiu w luksusie. Niestety często wyobrażenie o Ameryce z jakim wyjeżdżali z kraju znacznie mija się z rzeczywistością tam panującą. Bohaterowie by przetrwać w Stanach muszą się zmierzyć z wieloma trudnościami. By móc się utrzymać podejmują się każdego zajęcia niekiedy wbrew sobie, swojemu sumieniu czy przekonaniom. Ciężka praca, brak szans na spełnienie marzeń i samotność burzą niekiedy plany z jakimi wyjeżdżali do Ameryki. W niektórych przypadkach również przekonać się możemy, że życie pisząc własne scenariusze potrafi zaprowadzić na szczyt kariery. Historia każdego z bohaterów jest inna. W każdej opowieści przewija się jednak fakt różnorako pojętej solidarności z Polską. Naleciałości mentalności z ojczystego kraju, Polska tradycja i obyczaje przewijają się w życiu naszych bohaterów, stając się często odnośnikiem do funkcjonowania ich w innej, nieco egzotycznej rzeczywistości. Autorka rozmawiając z bohaterami swoich historii wykazuje wiele empatii, nie ocenia, a jedynie stara się zrozumieć każdego z nich a oni otwierają się przed nią ujawniając szczegóły swej pogoni za szeroko pojętym American Dream. Książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Każdą z dziesięciu opowieści czytałam z wielkim zainteresowaniem. Każda z nich dała mi możliwość spojrzenia pod innym kątem na odległą Amerykę.



  Książka napisana w formie reportażu dała się przeczytać wręcz jednym tchem. Do sięgnięcia po nią z pewnością zachęca również okładka. Statua wolności, doskonały symbol Ameryki przystrojona ludowym, czerwonymi koralami, doskonale kojarzącymi się z polskością to znakomite streszczenie książki zamknięte w okładkowej grafice.

Tymczasem w codziennym życiu coraz mniej będzie czasu na czytanie. Słońce każdego dnia coraz wyżej a zatem niebawem rozpocznie się czas wzmożonej pracy w ogrodzie. Narazie pomyłam okna w domku i choć przypłaciłam za to  przeziębieniem to jednak widok bardzo cieszy. 


Przy okazji zmieniłam zasłonki i dodatki dekoracyjne. Tym razem padło na granatowy. Uwielbiam to kolorystyczne połączenie. Drewno, biel i granat uważam za połączenie idealne. Czasem lubię wzbogacić je musztardowym czy może raczej ugrowym detalem.
Nowoczesność mebli jakie zagościły i nas po remoncie jaki miał miejsce dwa lata temu nie przemawiała do mnie więc z czasem wprowadzam do wnętrza drobne dodatki retro, romantyczne czy vintage. Czasem porwę się na boho, czasem scandi ...pełen eklektyzm:)))))


Na kanapie pojawiły się zupełnie nowe poduchy. To ostatni nabytek z Jysk. Ważki to jeden z moich ulubionych printów.

 

 Dla miłośniczki dżinsowego koloru w tym sklepie jest teraz raj. Ja wyszłam ostatnio obładowana zakupami. Ot choćby "serweta " na stole to też zakup z Jyska, z tym , że zmieniłam docelowość tego zakupu ponieważ to nie serweta a ściereczka. Cóż, na chwilę obecną wpisała się w wystrój stołu i stolika kawowego.(komplet dwóch ściereczek w tej samej gamie kolorystycznej)


Oczywiście oprócz granatowych elementów kupiła też inne , głównie w kolorze pudrowego różu. Będą na "ZAŚ. 
Tak więc wiosna zbliża się wielkimi krokami, lecz nim dojdzie do nas ja wprowadziłam ją już na mój parapet.



niedziela, 24 lutego 2019

GARDENIA

Po raz kolejny miałam okazję pojechać na Gardenię. Przyznam, że nie lubię tłumów i to jest olbrzymi minus takich imprez. Planów co do dużych zakupów nie miałam choć przyznam, że z pusta torebką nie wróciłam:)))
Pojechałam z nadzieją, że znajdę jakąś inspirację dotyczącą mebli ogrodowych, że znajdę firmę gdzie zamówię sobie betonowe donice na taras...I nic:((((  Nie było żadnego stoiska z wikliną a właśnie takie fotele marzą mi się na taras w tym roku.
Przyznam, że sporo ciekawych instalacji kwiatowych pooglądałam, zebrałam dużo inspiracji, no i oczywiście pstryknęłam kilka fotek.







Oczywiście wszędzie widać już wiosnę. Tylko u nas w pogodzie nie bardzo:((((





Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie meble drewniane....





Mam nadzieję, że naładowana inspiracjami już niebawem będę miała okazję wyjść w ogród. Oby tylko pogoda dopisała...

niedziela, 17 lutego 2019

EVA. MIKA CZYTA

Od jakiegoś czasu staram się pomiędzy ukochaną obyczajówkę wpleść inne gatunki literackie. Polubiłam poradniki wszelkiego rodzaju choć ostatnio często sięgam po te z gatunku filozofii slow czy odnajdywania siebie. Często też czytuję klasykę a to za sprawą mojego syna, no w sumie to tak po trosze za jego sprawą. Jako, że jako dziecko i nastolatka nienawidziłam czytać to teraz aby przekonać się, lub nie, o pięknie lektur obowiązkowych, postanowiłam czytać te, które akurat syn przerabia na lekcjach j.polskiego.
Ostatnio dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak miałam okazję poznać kolejny gatunek.


"Eva" Arturo Perez-Reverte Wydawnictwa Znak to powieść szpiegowska, która w sprzedaży ukaże się na początku marca. Ja dzięki uprzejmości @wydawnictwoznakpl mogłam ją już przeczytać by powiedzieć Wam o niej kilka słów. Mężczyzna poza prawem, znakomity szpieg Falco, słynący ze znakomitej skuteczności otrzymuje zlecenie. Uwikłany w szereg spisków za wszelką cenę dąży do realizacji swoich planów by z powodzeniem sfinalizować misję jaką mu powierzono. Falco często wykorzystuje do swych celów swą aparycję, urodę amanta oraz wdzięk łamiąc przy tym niejedno kobiece serce. W związku z tym treść powieści, pomimo iż trup w niej ściele się gęsto, posłodzona zostaje erotycznymi wątkami. Trudno mi wypowiedzieć się na temat tej książki obiektywnie, dlatego że nie czytuję tego typu powieści a zatem nie mam odnośników. Uważam jednak, że książka napisana jest prostym, łatwym językiem a jej treść jest bardzo interesująca. Szereg intryg i zasadzek z jaką musi zmierzyć się Falco sprawia, że nie sposób nie zajrzeć na następną stronę. Ciekawość, jak zakończy się ta historia jest na tyle silna, by książkę przeczytać w dwa wieczory.




 Po przeczytaniu tej książki utwierdzam się jednak w przekonaniu, że moją bajką jest obyczajówka.
To w tym gatunku odnajduję siebie, a przede wszystkim czytając takie książki znakomicie odpoczywam. Nie twierdze jednak, że pozostanę wierna li tylko obyczajówce :)))Na potwierdzenie tego przedstawiam Wam stosik który ostatnio zamówiłam. 




Ach, kocham kupować książki...Uwielbiam ich zapach i gdyby ktoś mnie podglądał to z pewnością uznałby mnie za ..."nienormalną", ponieważ kiedy rozpakowuję przesyłkę z książkami to najpierw śmieją się mi oczy do okładek a później otwieram każda książkę i zaciągam się jej zapachem...Kto tak ma?:)))))))
W dniu kiedy przyszły książki pożegnałam też moją monsterę. 
W związku z tym, że bardzo się rozrosła musiałam ja odsprzedać. Teraz jest już w nowym domku i myślę, że na większej przestrzeni będzie się czuć o wiele lepiej. A to ostatnia fotka naszego Franka( czy wasze kwiaty tez mają imiona?)


A wczoraj po raz pierwszy w tym sezonie wyciągnęłyśmy z Dorosłą rowery. Temperatura ok.13 stopni , słoneczko i wiosna wyczuwalna w powietrzu. Kilka kilometrów przez lasy...i chce się żyć.
Jezioro wciąż jednak pokryte lodową pajęczynką 


I coś co zawsze mnie zadziwia. Jaką pracę wykonują bobry...Szok!!!


Tak więc wiosna zbliża się wielkimi krokami. Już za chwileczkę, już za momencik wyjdziemy do ogrodów a później to już zielone szaleństwo:))
Do napisania Kochani:)

poniedziałek, 11 lutego 2019

ZABIORĘ WAS DO ZAKOPANEGO

Zima w górach.
Bajka.
 

Coś czego słowami nie da się opisać.
Coś co trzeba zobaczyć.
Coś co trzeba czuć...
Kilka razy już byłam w Zakopanem. Nie jako zdobywca szlaków i szczytów lecz jako zwykły, przeciętny turysta. Pierwszy jednak raz dane mi było zobaczyć Zakopane zimą.
Dorosłe już dzieci chciały pojeździć na nartach, ja chciałam poczuć zimowy klimat a MÓJ zmuszony został do tego, by nam towarzyszyć:)))) Tak, wręcz dosłownie zmusiliśmy go ponieważ mój mąż nienawidzi zimy, śniegu i mrozu. Na nartach też nie jeździmy...Hmmm, niby obiecałam sobie , że spróbuję. Poszłam na stok i nic a nic nie poczułam. Pomyślałam sobie , że niby dlaczego mam iść ślepo za ogólnie panującą ostatnio modą na narty? Ja nie mam na to absolutnie ochoty. Kocham rowery, kijki...ale narty...Jakoś do mnie nie przemawiają.
Tak więc dzieciaki na stoku a ja w towarzystwie wciąż narzekającego na zimno męża spacerowałam koszmarnie śliskimi uliczkami Zakopanego.
Planując wyjazd wybraliśmy termin kiedy to w Zakopanem odbywają się skoki narciarskie.
Cała nasza rodzina, włącznie z 82-letnim dziadkiem, uwielbia skoki i cały sezon śledzimy wszystkie konkursy kibicując Naszym. Stało się to już naszą tradycją, że sobotnie i niedzielne popołudnia spędzamy razem przed telewizorem krzycząc głośno przy skokach naszych"trzymajcie kciuki ", i przy skokach rywali: "szerooooko palce". Bardzo zatem cieszyliśmy się na ten wyjazd i choć nie udało nam sie zdobyć biletów na konkurs to zadowoliliśmy się wejściówką na trening i kwalifikacje.


Moje odczucia po skokach były baaaaardzo mieszane.
Cała atmosfera wokół skoczni i na skoczni , na ulicach Zakopanego i w knajpkach , to coś co nie sposób opisać. Solidarność kibiców wędrujących w kierunku skoczni z flagami, przy głośnym śpiewie, radosnych okrzykach i dźwiękach trąbek jest wręcz magiczna. Biało-czerwone szaliki, czapki, pomalowane twarze...coś niesamowitego. Tego, jakie uczucia wzbudziły we mnie te widoki, tej magii i cuuudownej atmosfery nie zapomnę nigdy.
Odczucia związane z oglądaniem skoków już nie były aż tak suuuuper. Moim zdaniem znacznie lepiej wszystko widać w tv, choć mieliśmy bardzo dobre miejsca. Na dodatek pech, zrządzenie losu sprawiły że na skoczni siadło w trakcie skoków nagłośnienie i do końca nie zostało przywrócone. Na dobra sprawę to mało kto wiedział, schodząc z trybun, kto kwalifikacje wygrał:(((
Przyznam szczerze, że zawiedziona byłam strasznie władzami Zakopanego. Po wyjściu ze skoczni, na ulicach i chodnikach ludzie przewracali sie co kilka metrów. Lodowisko pod nogami zwyciężało nawet z najlepszymi zimowymi butami a wiele z upadków kończyło się wzywaniem pogotowia. Wydaje mi się, że podczas imprez międzynarodowych gdzie do miasta przyjeżdżają setki tysięcy turystów warto byłoby zadbać o ich bezpieczeństwo:((((
Następnego dnia po odsłonięciu zasłon ujrzałam to


...i wiedziałam, że muszę wykorzystać tak cudowną pogodę na wjazd na Kasprowy.
Udało nam się kupić bilety i cieszyć się widokami. Cudowne przeżycie:))))










Chciałabym też wspomnieć o naszym apartamencie.
Wybraliśmy go przez zupełny przypadek, nie zastanawiając się długo. Musiał być dość blisko Krupówek i blisko jakiegoś stoku. Kiedy się zakwaterowaliśmy okazało się, że apartament jest cuuudny. Wspaniale urządzony. Wyposażony we wszelkie wygody. W ładnym budynku i przede wszystkim na przeciwko stoku.



Do tego balkon, i ten widok...


I fotel specjalnie dla mnie....Bym czytać mogła ,spoglądając na góry...


I salon z ollbrzymim oknem i sofą na której odpoczywa Dorosła:)))


Widok z okien kupił mnie do tego stopnia , że gdy znów będę planować wycieczkę do Zakopanego to na pewno z metą w tym apartamencie.



Nie byłabym sobą gdybym nie zachwyciła się takim wnętrzarskim cudem


Lampy w łazience naszego apartamentu. Są przecudne. Chcę takie....Tylko gdzie je zdobyć. Obejrzałam je dokładnie i nigdzie , żadnej wskazówki:(((
Zima w górach jest cudowna, zwłaszcza, że u nas tego roku śniegu jak na lekarstwo.


Tak było u nas raptem kilka dni. Teraz plucha, szarość i wszechobecne błoto:(((
No i na koniec moje wycieczkowe suweniry. Zawsze przywożę z wycieczek naparstki, miniaturki i pocztówki. Tym razem padło również na zakładkę, owcze skóry i CUDO w postaci koszyczka zrobionego z korzenia jodły. Jest piękny, naturalny i...nieidealny. Sprzedający stwierdził, że według niego wybrałam najpiękniejszy. Opowiadał, że ludzie zazwyczaj wybierają te najkształtniejsze, o idealnej kolorystyce, bez sęków...A ja? Ja wybrałam krzywulca, z dziurą i sękami...ale jak on pachnie...Jest cudowny, wyjątkowy i jest mój.




Do napisania:)))))