poniedziałek, 19 czerwca 2017

TRUDNY CZAS

Od dwóch dni trwa u nas "akcja remont". Dziś moja córka stwierdziła, że skoro tyle mnie ten projekt kosztuje nerw, to po co w ogóle robić ten remont?! No właśnie...Mam nadzieję, że po kilku miesiącach będę mogła powiedzieć, że było warto.
Na dzień dzisiejszy salon powoli pustoszeje, część naczyń z kuchni powynoszona, firanki zdjęte...


Jak widać na parapecie kwiaty, które przyniósł do domu na specjalne moje życzenie mój syn. Od zawsze polne kwiaty są moimi ulubionymi, a już w rumiankach to kocham się nad życie. Dzisiaj biegałam z tym czajniczkiem pełnym kwiecia po ogrodzie (i nie tylko) by zatrzymać w kadrze to piękno.








Uwielbiam te moje przestrzenie, niczym nie ograniczone, rozciągające się daleko, daleko...aż po horyzont. I to światło o zachodzie słońca...





I same zachody





Cieszę się, że w czasie remontu będę mogła uciec czasem do ogrodu lub do mojej powstającej pracowni. Nie wiem czy pamiętacie mój wpis na temat jej powstawania. Możecie o tym przeczytać TUTAJ I TUTAJ  
 Powoli się w niej urządzam. Dzieje się to równolegle z remontem domu, ponieważ jest bezpośrednio z nim związane. Część z mebli i dekoracji powędruje bowiem do pracowni, do powstającego również biura mojego męża a także do pomieszczenia nad nimi. Jak widzicie, nie jest łatwo to wszystko ogarnąć. Sam fakt umieszczenia gdzieś wszystkiego co przez wiele lat gromadziło się w domu. ćałe szczęście, że w remontowanym budynku gospodarczym wygospodarowaliśmy jedno duże pomieszczenie które z pewnością jest marzeniem niejednej z Was, a mianowicie"schowanko", a w nim regały, regały, regały...



Najtrudniejszy w całym remoncie będzie fakt funkcjonowania przez blisko dwa miesiące bez kuchni. KOSZMAR!!!
Tak więc od wtorku wir remontu, bo jutro dzień wolny od tego, niestety nie na przyjemnościach spędzony. Od kilku lat bowiem, Dorosła zmaga się z problemami po skręceniu nogi. Odwiedzamy kolejnych lekarzy, robimy dziesiątki badań, imamy się wszelkich rehabilitacji i niby wszystko jest ok. Tymczasem co jakiś czas pojawia się ból nie do zniesienia uniemożliwiający córce chodzenie.  Tym razem trzyma wyjątkowo długo, bo ponad trzy tygodnie. Jutro więc jedziemy ponad sto kilometrów do kolejnego lekarza. Tym razem specjalista od USG dynamicznego, cokolwiek to znaczy...Sił nam już brak, noga boli, Dorosła porusza się jedynie o kuli i to przy ogromnym bólu a lekarze, że wszystko jest ok. A może Wy znacie jakiegoś dobrego ortopedę?

czwartek, 15 czerwca 2017

SEZON LETNI

Uwielbiam.
 Uwielbiam czas, gdy mogę siedzieć na tarasie do późnych godzin wieczornych. Czytać gazetki, przeglądać instagrama (oj, pochłonął mnie bez reszty), pić herbatkę, jeść truskawki...i wiele wiele innych...
Uwielbiam.
Fakt jest taki, że nie ma w tym czasie miejsca na pisanie postów, niestety. Moja Sis twierdzi, że co dzień wchodzi na moje blogi i co dzień mówi sobie, że już nigdy więcej, bo u mnie nie ma nic nowego:( Cóż, urok długich letnich wieczorów, których szkoda na siedzenie przy laptopie. Ten czas spędzam również pielęgnując ogród. Samo podlewanie pochłania godzinę mojego wieczornego relaksu. I jak co roku powtarzam sobie, że za rok mniej doniczek, mniej roślin...i tak do następnej wiosny, kiedy to ogarnia mnie szał florystycznych zakupów i ani się obejrzę a wokół stoją donice z kwiatami które każdego dnia trzeba podlać. Na samym tarasie podlać trzeba ok. 30 donic i nie da się tego zrobić wężem tylko trzeba nalewać wodę do konewek, dodać nawozu i dopiero podlewać...Sporo z tym pracy ale ile przyjemności dla oka:)
Na samym początku, tuż po posadzeniu rośliny nie wyglądały może bardzo efektownie ale czas robi swoje i każdego dnia widać różnicę.



W moim ogrodzie uwielbiam różnorodność i naturalność. Niewiele tu roślin rosnących "pod linijkę". Kocham te zakamarki, zapamiętuję momenty, napawam się zmiennością ...i tak każdego dnia na nowo. Znacie to?











A od jutra rusza projekt "REMONT"...Trzymajcie kciuki:)