wtorek, 28 sierpnia 2018

WAKACJE - MAZURY

Już dwa tygodnie minęły od czasu kiedy byliśmy na Mazurach i choć miejsce to nie urzekło mnie szczególnie to cieszę się z kolejnej wycieczki i z faktu poznania nowych miejsc.


 Wycieczka do Mrągowa  nie obyła się bez odwiedzenia dobrej restauracji. Lubię dobrze zjeść a jeszcze bardziej lubię dobrze zjeść w ładnym otoczeniu.
Gościniec Molo pełen masywnego, starego drewna, otoczony jest kwiatami i starymi sprzętami. Widok na jezioro i pyszna rybka pozwoliły nam cudownie spędzić obiadowy czas w Mrągowie:)







Mrągowo jakie zobaczyłam to spokojne miasteczko, czyste i zadbane. Zauroczyły mnie głównie wszędobylskie rzeźby- instalacje.









Z Mrągowa pojechaliśmy do Giżycka. Bardzo podobała mi się przybrzeżna tego miasteczka.
Piękna kładka, mnóstwo zieleni, miejsca dla dzieci, jachty, żaglówki...







Kolejny dzień to wycieczka do Wilczego Szańca. Uważam, że to jedna z lepszych wycieczek, bardzo edukacyjna i ciekawa. Pozostałości po siedzibie Hitlera w zestawieniu z ciekawym wykładem przewodnika to interesująca lekcja historii dla każdego.Polecam szczerze to miejsce ale koniecznie z przewodnikiem.






A na kolejny weekend wybieram się nad moje ukochane morze:)

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

WAKACJE - MIKOŁAJKI

Od kilku lat wysłuchując ochów i achów znajomych na temat Mazur i my postanowaliśmy się tam wybrać.
Mieszkam w Wielkopolsce, blisko małego, letniskowego miasteczka położonego nad jeziorem. Do najbliższego jeziora mam 1500m a do dużego leśnego kompleksu jeszcze bliżej. Moja wieś położona jest wśród pól, lecz nie pozbawiona oświetlonej drogi asfaltowej, boiska wiejskiego czy przystanku autobusowego. Wokół cisza, spokój, i niczym niezmącona sielskość. I czegóż ja szukałam na Mazurach?
Mikołajki przywitały nas tłumem ludzi na deptakach, w restauracjach, w sklepikach...Pobyt zaplanowaliśmy w Halibutówce. Och, jakże niemiłe było to zaskoczenie. Wejście od strony podwórka, gdzie codziennie rano rozładowywano samochody dostawcze, było delikatnie mówiąc brudne. Chwast rosnący tuż przy drzwiach wejściowych, leżące rozkładające się śmieci, nie mówiąc już o "pieskich " pozostałościach. Środek, choć daleki od folderu, ładnie, stylowo urządzony, z tarasem z którego widok rozciąga się na marinę.
  



O ile przyjemniej korzystałoby nam się z tego lokum, gdyby nie to ohydne podwórko:(((
Minus tego miejsca był niestety jeszcze jeden...tuż pod domkiem w odległości ok 40m jest stacja paliw dla łodzi. Rankiem, kiedy łodzie uzupełniały paliwo niemożliwe było korzystanie z tarasu, ze względu na smród paliwa unoszący się w powietrzu. W sumie to w pobliżu jeziora lub podczas rejsu po nim "zapach" ten właściwie nas nie opuszczał:(((
Same Mikołajki również mnie nie urzekły. Na dobrą sprawę to nie ma tu co robić. Brak ogólnodostępnej plaży, by choć poleżeć na kocyku, nie mówię już o kąpieli której nie zaryzykowałabym ze względu na czystość wody. Dla mnie nie ma tam żadnych atrakcji.
Co tam robiłam?
Odwiedziłam kościół gdzie weszłam na wierzę widokową by zobaczyć miasteczko z góry.





Co jeszcze ciekawego?
Przycupnęłam na ławeczce która zbliża ludzi...

 Przeszłam się na ryneczek...


Przespacerowałam kładką, która nawiasem mówiąc na pocztówkach czy folderach jest pięknie oświetlona...hmmm, niestety tylko tam:(


Nie byłabym sobą gdybym przed wyjazdem nie sprawdziła w necie gdzie mogę znaleźć miejsca z klimatem. Za radą wirtualnych podpowiadaczy odwiedziłam "Spiżarnię". Jest to restauracja dokładnie w moim stylu. Klimatyczna, ciekawie urządzona z bardzo miłą obsługą i dobrym jedzeniem.









Drugim miejscem wypatrzonym w internecie jest restauracja Oaza usytuowana tuż przy jeziorze. Mnogość kwiatów i klimatyczne wnętrze bardzo mi się podobały choć deser tam serwowany mimo swojej nazwy "Wiśnie po parysku" już mnie nie zachwycił. Niemniej jednak miejsce piękne.





No i na koniec wspomnę o atrakcji która podobała mi się najbardziej, a mianowicie rejs po Jeziorze Mikołajskim i Śniardwy. Widoki cudne, a ogrom jeziora zapierał dech w piersi...










Takie to moje Mikołajki. Czy mi się podobało?
Hmmm...Uważam że jest to miejsce typowo dla żeglarzy. Ja raczej tam nie wrócę, chyba, że przejazdem, na kilka godzin. Cieszę się jednak, że tam pojechałam i mogłam poznać kolejny zakątek Polski. Utwierdziłam się też w słuszności powiedzenia "Cudze stracicie, swego nie znacie"