Najpierw zmatowiłam ją drobniutkim papierem ściernym( nie mam pojęcia czy tak trzeba?). Oj, jak ja nienawidzę tego dźwięku, na samą myśl dostaje gęsiej skórki.
Następnie pomalowałam raz farbą, a że ta schnie natychmiast to pomalowałam zaraz raz jeszcze.
Efekt mi się spodobał choć miałam obawy czy MÓJ zgodzi się na takie niedomalowania, przecierki, ślady pędzla...Dziwne...Zgodził się i nawet od razu bez żadnej namowy zabrał się za zawieszenie tej półeczki. Myślę, że teraz dekoracja na niej wciąż będzie się zmieniać. Tymczasem zamieszkały na niej zające z H&Y oraz pastelowe kubeczki które już pokazywałam. Do tego dzbanek z klamotów...
No!!!! nareszcie mam wymarzoną półeczkę i choć chciałabym by wisiała w kuchni, to tam gdzie jest też mi się podoba:))
Cały czas przypominam o mojej rozdawajce:)))