Od kilku miesięcy życie moje toczy się według sobie tylko znanemu scenariuszowi.
W domu przebywam jedynie czasowo a nagromadzone podczas mojej nieobecności zaległości trudno potem nadrobić.
Lato minęło szybciej aniżeli bym się tego spodziewała.
Od jakiegoś czasu jednym z moich ulubionych kolorów jest ugier, musztarda czy jak kto woli nazywać ten kolor...
A z takim bukietem pewnego dnia do domu wrócił MÓJ
I choć w tym roku nie często mogłam z niego korzystać to jednak mój taras kocham miłością wielką
I nawet nie wiem kiedy nastała jesień a wraz z nią wyprawy na grzyby.
Nie jestem znawczynią grzybów więc niewielkie to były zbiory a wszystkie zebrane kieruję pod oko eksperta. Nie mniej jednak uwielbiam te wyprawy do lasu, tę ciszę, te widoki, klimat...
W domu tez zaczął się czas palenia świec...długie wieczory przy ich blasku to to co uwielbiam:)
Mam nadzieję, że moje życie powoli będzie wracać do normy i dane mi będzie częściej tutaj zaglądać.
Mam tyyyyyle do napisania...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DOM. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą DOM. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 2 grudnia 2019
środa, 24 kwietnia 2019
WIELKANOC 2019
Wchodzę tutaj, by ku pamięci wkleić słów kilka i fotek z mojego życia. Kilka komentarzy pod ostatnim postem (bardzo dziękuję) pozwoliło mi myśleć, że jednak ktoś tutaj zagląda więc radość moja niezmierna zmobilizowała mnie do wpisu.
Mój kwiecień to czas, kiedy ogród zaczyna tętnić życiem. Ja zachwycam się każdym źdźbłem które wyłania się z ziemi, każdym pąkiem i każdym promieniem słońca.
Spaceruję po moim ogrodzie i czekam na każdy dzień z dobrą pogodą by móc bez ryzyka rozchorowania się pogrzebać w ziemi i umęczyć się tak prawdziwie, przyjemnie. Niestety ostatnio klimat zmienia się tak okropnie, że w moim regionie niestety prawie nie występują bezwietrzne dni.Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak kraść chwile ciepła i wówczas oddawać się pielęgnacji mojego ogrodu.
Kilka tygodni temu wybrałam się do Ikei po zasłony do altany. Nie byłabym sobą by nie przywieźć ze sobą innych pierdołek. Zakochałam się na przykład w granatowym wazonie...Widziałam go oczyma wyobraźni na dużym stole w salonie z wiosenną gałęzią z mojego ogrodu
Jak widać, wazon zagościł w towarzystwie ażurowych jajek kupionych kilka lat temu na powielkanocnej wyprzedaży. W tym roku powstrzymałam się od dokupowania świątecznych dekoracji.
Szafki uginają się od nadmiaru durnostojek i tak naprawdę ostatnio coraz bardziej ograniczam ich ilość w domku. Ale nie, nie!!!!Nie wyrzekam się ich całkiem. Po prostu nie wyjmuję z pudeł wszystkiego a raczej tworzę roszady na rzecz zmienności . W sumie w tym roku ja kupiłam jednego zająca którego usadowiłam w skrzyni z mchem i wiosennymi kwiatkami.
Oczywiście nie mogło tez zabraknąć na wielkanocnym stole rzeżuchy. Tę od lat sieję w skorupkach po jajkach i ustawiam w stojaku z ptaszkiem niegdyś kupionym również na poświątecznej wyprzedaży.
Nowym nabytkiem w moim domku są dwa świąteczne wianuszki na stół które Dorosła kupiła w Kiku dużo przed świętami
Stokrotki zerwane okazyjnie na dzikiej łące, tuż przed domem znajomych ...
U mnie w domku wciąż wstawiam coś do wazonów, choć tym razem za wazon robi kieliszek, ha ha:)))))
Dość długo na parapecie stały brzozowe gałązki z dodatkiem kilku goździków.
Tutaj mogę też pochwalić się cudnym wazonem upolowanym na targu staroci.
A tuż przed Wielkanocą zmiana kwiatów. Te dostałam od męża na urodziny które przypadały w Wielki Czwartek.
Był też tort
I prezenty:))))
Moi bliscy wiedzą o czym marzę i co uwielbiam
Jak widać ja już przed Wielkanocą świętowałam, a później to już śniadanko Wielkanocne...
...i słodkie nicnierobienie.
Dziś przed wieczorem kiedy wiatr z lekka zelżał wyszłam do ogrodu trochę pogrzebać w ziemi. Niestety zmrok zapadł szybciej niż bym tego chciała i trzeba było wracać. W kącie ogrodu jednak moje psy zaczęły dziwnie szczekać. Poszłam sprawdzić i ogromnie się ucieszyłam na ten widok. Do mojego ogrodu bowiem zawitał jeż. Och, jakżebym chciała by u mnie zamieszkał:)
Tak więc powoli mija kwiecień przygotowując nas na najpiękniejszy miesiąc w roku. Miesiąc pełen kwiatów, słońca, długich dni i krótkich nocy.
A następny wpis będzie pewnie o moich tworkach. Zapraszam do czytania i zostawcie ślad, że tu byliście.
Do napisania...
Mój kwiecień to czas, kiedy ogród zaczyna tętnić życiem. Ja zachwycam się każdym źdźbłem które wyłania się z ziemi, każdym pąkiem i każdym promieniem słońca.
Spaceruję po moim ogrodzie i czekam na każdy dzień z dobrą pogodą by móc bez ryzyka rozchorowania się pogrzebać w ziemi i umęczyć się tak prawdziwie, przyjemnie. Niestety ostatnio klimat zmienia się tak okropnie, że w moim regionie niestety prawie nie występują bezwietrzne dni.Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak kraść chwile ciepła i wówczas oddawać się pielęgnacji mojego ogrodu.
Kilka tygodni temu wybrałam się do Ikei po zasłony do altany. Nie byłabym sobą by nie przywieźć ze sobą innych pierdołek. Zakochałam się na przykład w granatowym wazonie...Widziałam go oczyma wyobraźni na dużym stole w salonie z wiosenną gałęzią z mojego ogrodu
Jak widać, wazon zagościł w towarzystwie ażurowych jajek kupionych kilka lat temu na powielkanocnej wyprzedaży. W tym roku powstrzymałam się od dokupowania świątecznych dekoracji.
Szafki uginają się od nadmiaru durnostojek i tak naprawdę ostatnio coraz bardziej ograniczam ich ilość w domku. Ale nie, nie!!!!Nie wyrzekam się ich całkiem. Po prostu nie wyjmuję z pudeł wszystkiego a raczej tworzę roszady na rzecz zmienności . W sumie w tym roku ja kupiłam jednego zająca którego usadowiłam w skrzyni z mchem i wiosennymi kwiatkami.
Oczywiście nie mogło tez zabraknąć na wielkanocnym stole rzeżuchy. Tę od lat sieję w skorupkach po jajkach i ustawiam w stojaku z ptaszkiem niegdyś kupionym również na poświątecznej wyprzedaży.
Nowym nabytkiem w moim domku są dwa świąteczne wianuszki na stół które Dorosła kupiła w Kiku dużo przed świętami
Stokrotki zerwane okazyjnie na dzikiej łące, tuż przed domem znajomych ...
U mnie w domku wciąż wstawiam coś do wazonów, choć tym razem za wazon robi kieliszek, ha ha:)))))
Dość długo na parapecie stały brzozowe gałązki z dodatkiem kilku goździków.
Tutaj mogę też pochwalić się cudnym wazonem upolowanym na targu staroci.
A tuż przed Wielkanocą zmiana kwiatów. Te dostałam od męża na urodziny które przypadały w Wielki Czwartek.
Był też tort
I prezenty:))))
Moi bliscy wiedzą o czym marzę i co uwielbiam
Jak widać ja już przed Wielkanocą świętowałam, a później to już śniadanko Wielkanocne...
...i słodkie nicnierobienie.
Dziś przed wieczorem kiedy wiatr z lekka zelżał wyszłam do ogrodu trochę pogrzebać w ziemi. Niestety zmrok zapadł szybciej niż bym tego chciała i trzeba było wracać. W kącie ogrodu jednak moje psy zaczęły dziwnie szczekać. Poszłam sprawdzić i ogromnie się ucieszyłam na ten widok. Do mojego ogrodu bowiem zawitał jeż. Och, jakżebym chciała by u mnie zamieszkał:)
Tak więc powoli mija kwiecień przygotowując nas na najpiękniejszy miesiąc w roku. Miesiąc pełen kwiatów, słońca, długich dni i krótkich nocy.
A następny wpis będzie pewnie o moich tworkach. Zapraszam do czytania i zostawcie ślad, że tu byliście.
Do napisania...
wtorek, 2 kwietnia 2019
LEŚNA OSTOJA. MIKA CZYTA
Od zawsze marzy mi się znaleźć na mojej życiowej drodze stary opuszczony domek. Wśród pól
i lasów... Na końcu świata... Domek pod strzechą. Stare skrzypiące drzwi, a przed nimi dziko rosnące malwy. Przed domkiem studnia. I żuraw z przerdzewiałym wiadrem...W oknach pożółkłe stare firanki, które wiatr wytargał na zewnątrz przez pękniętą szybę. Firanki które wyszły kiedyś spod szydełka tajemniczej damy siedzącej w bujanym fotelu na werandzie. Na wiklinowym stole przed damą leżała szydełkowa serweta, a z delikatnej porcelanowej filiżanki unosił się zapach naparu z płatków róży. Tajemnicza dama okryta patchworkowym pledem co rusz zagadywała do rudego kota wygrzewającego się na jej kolanach. W ostatnich promieniach zachodzącego słońca cudnie wyglądał znajdujący się za domem dziki ogród do którego prowadzi furtka ukryta wśród dziko rosnącego bluszczu. Tajemniczy ogród staje otworem kiedy przekręcimy duży mosiężny klucz w zgrzytającym zamku furtki. Wówczas już tylko zatracić się bez reszty w zapachu róż, jaśminu i fiołków. Takie jest moje marzenie.
Namiastką mojego marzenia jest niedawno przeczytana książka Joanny Tekieli.
Główna bohaterka "Pensjonatu Leśna Ostoja" pracując w korporacji, zupełnie niespodziewanie trafia do starego dworku, który jej firma kupiła i który ona musi przerobić na pensjonat. Na miejscu spotyka ją wiele niespodzianek. Dworek, ludzie i przyroda kryją wiele tajemnic które powoli zaczynają się odkrywać będąc olbrzymim zaskoczeniem zarówno dla mieszkańców Drzewia jak i dla samej Justyny.
Dla mnie ta książka to opis mojego snu. Bardzo chciałbym przeżyć taką przygodę jak Justyna. Odkrywać niepoznane , poznawać nieodkryte... A wszystko to w dworku z duszą, przepełnionym starymi przedmiotami , pożółkłymi książkami i tajemnicą wiszącą w powietrzu. Dopełnieniem tego malowniczego obrazka jest natura która otacza dworek swym niekończącym się pięknem.
Książka jest fantastyczna i ciesze się, że mogłam przeczytać również drugi jej tom.
Bierzesz do ręki książkę i przenosisz się do świata opisanego na jej kartkach. Zaczynasz czytać i wszystko dookoła przestaje istnieć. Tak właśnie pisze Joanna Tekieli. Nie sposób oderwać się od jej książek. Tak było kiedy czytałam "Pensjonat Leśna Ostoja" i tak też było w przypadku "Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja".
Tym razem w klimatycznym dworku spędzamy cały rok. Każdy miesiąc przynosi nowe przygody, w każdym miejscu Pensjonatem bowiem zarządza inna osoba. Cała historia toczy się jednak wokół bohaterki, którą poznałam już czytając pierwszą część. Justyna pokochała pensjonat i chętnie tu wraca. To tutaj odpoczywa, realizuje się i spotyka z przyjaciółmi. W Leśnej Ostoi odnajduje piękno życia. Wiosną cieszy się budzącą się do życia zielenią. Latem i jesienią zachwyca się feerią barw w ogrodzie a zimą wsłuchuje się w ciszę spadających płatków śniegu. Przyroda wokół pensjonatu, ludzie żyjący w sąsiedztwie a także spokój i ciepło starego domu daje ukojenie wielu duszom.
Weź zatem do ręki "Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja" i przenieś się do klimatycznego miejsca położonego pośród drzew i zostań tam na cały rok. Ja mam tylko nadzieję , że to nie koniec i że będę miała jeszcze okazję zagościć w Drzewiu.
Bardzo lubię takie opowieści. Łączą one mnie z moimi marzeniami i przenoszą mnie do innego świata. Tymczasem mojemu domkowi w którym mieszkam i który jednocześnie jest mym domem rodzinnym, staram się nadawać podobny klimat. To co ocalało po moich dziadkach staram się umieścić w moim domu. Niestety niewiele tego ponieważ jako młoda dziewczyna nie posiadałam daru odkrywania piękna w przedmiotach z duszą. Tera,z każda taka rzecz wzbudza mój zachwyt i staram się ją przemycić do mojego domu. Tak, tak przemycić ponieważ po ostatnim remoncie mój dom nabrał jakby nowoczesnego klimatu . Przyczyniły się głównie do tego moje dzieci a ja teraz ocieplam go "moimi"drobiazgami nadając mu raczej eklektyczny charakter. Łączę stare z nowym. idealne z mniej doskonałym i przede wszystkim koloruję wszystko moją miłością.

i lasów... Na końcu świata... Domek pod strzechą. Stare skrzypiące drzwi, a przed nimi dziko rosnące malwy. Przed domkiem studnia. I żuraw z przerdzewiałym wiadrem...W oknach pożółkłe stare firanki, które wiatr wytargał na zewnątrz przez pękniętą szybę. Firanki które wyszły kiedyś spod szydełka tajemniczej damy siedzącej w bujanym fotelu na werandzie. Na wiklinowym stole przed damą leżała szydełkowa serweta, a z delikatnej porcelanowej filiżanki unosił się zapach naparu z płatków róży. Tajemnicza dama okryta patchworkowym pledem co rusz zagadywała do rudego kota wygrzewającego się na jej kolanach. W ostatnich promieniach zachodzącego słońca cudnie wyglądał znajdujący się za domem dziki ogród do którego prowadzi furtka ukryta wśród dziko rosnącego bluszczu. Tajemniczy ogród staje otworem kiedy przekręcimy duży mosiężny klucz w zgrzytającym zamku furtki. Wówczas już tylko zatracić się bez reszty w zapachu róż, jaśminu i fiołków. Takie jest moje marzenie.
Namiastką mojego marzenia jest niedawno przeczytana książka Joanny Tekieli.
Główna bohaterka "Pensjonatu Leśna Ostoja" pracując w korporacji, zupełnie niespodziewanie trafia do starego dworku, który jej firma kupiła i który ona musi przerobić na pensjonat. Na miejscu spotyka ją wiele niespodzianek. Dworek, ludzie i przyroda kryją wiele tajemnic które powoli zaczynają się odkrywać będąc olbrzymim zaskoczeniem zarówno dla mieszkańców Drzewia jak i dla samej Justyny.
Dla mnie ta książka to opis mojego snu. Bardzo chciałbym przeżyć taką przygodę jak Justyna. Odkrywać niepoznane , poznawać nieodkryte... A wszystko to w dworku z duszą, przepełnionym starymi przedmiotami , pożółkłymi książkami i tajemnicą wiszącą w powietrzu. Dopełnieniem tego malowniczego obrazka jest natura która otacza dworek swym niekończącym się pięknem.
Książka jest fantastyczna i ciesze się, że mogłam przeczytać również drugi jej tom.
Bierzesz do ręki książkę i przenosisz się do świata opisanego na jej kartkach. Zaczynasz czytać i wszystko dookoła przestaje istnieć. Tak właśnie pisze Joanna Tekieli. Nie sposób oderwać się od jej książek. Tak było kiedy czytałam "Pensjonat Leśna Ostoja" i tak też było w przypadku "Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja".
Tym razem w klimatycznym dworku spędzamy cały rok. Każdy miesiąc przynosi nowe przygody, w każdym miejscu Pensjonatem bowiem zarządza inna osoba. Cała historia toczy się jednak wokół bohaterki, którą poznałam już czytając pierwszą część. Justyna pokochała pensjonat i chętnie tu wraca. To tutaj odpoczywa, realizuje się i spotyka z przyjaciółmi. W Leśnej Ostoi odnajduje piękno życia. Wiosną cieszy się budzącą się do życia zielenią. Latem i jesienią zachwyca się feerią barw w ogrodzie a zimą wsłuchuje się w ciszę spadających płatków śniegu. Przyroda wokół pensjonatu, ludzie żyjący w sąsiedztwie a także spokój i ciepło starego domu daje ukojenie wielu duszom.
Weź zatem do ręki "Rok w Pensjonacie Leśna Ostoja" i przenieś się do klimatycznego miejsca położonego pośród drzew i zostań tam na cały rok. Ja mam tylko nadzieję , że to nie koniec i że będę miała jeszcze okazję zagościć w Drzewiu.
Bardzo lubię takie opowieści. Łączą one mnie z moimi marzeniami i przenoszą mnie do innego świata. Tymczasem mojemu domkowi w którym mieszkam i który jednocześnie jest mym domem rodzinnym, staram się nadawać podobny klimat. To co ocalało po moich dziadkach staram się umieścić w moim domu. Niestety niewiele tego ponieważ jako młoda dziewczyna nie posiadałam daru odkrywania piękna w przedmiotach z duszą. Tera,z każda taka rzecz wzbudza mój zachwyt i staram się ją przemycić do mojego domu. Tak, tak przemycić ponieważ po ostatnim remoncie mój dom nabrał jakby nowoczesnego klimatu . Przyczyniły się głównie do tego moje dzieci a ja teraz ocieplam go "moimi"drobiazgami nadając mu raczej eklektyczny charakter. Łączę stare z nowym. idealne z mniej doskonałym i przede wszystkim koloruję wszystko moją miłością.

poniedziałek, 14 stycznia 2019
W NOWYM ROKU
Za oknem szaleje wiatr. Dziś nie sposób było wyjść z domu gdyż pogoda była wyjątkowo okrutna. Świat zwariował. Burze śniegowe na zmianę z ostrym słońcem. Efekt - błoto wszędzie:(
Środek stycznia a u nas śnieg tej zimy nie leżał dłużej niż kilka godzin.
Święta też u nas były bez śniegu czego bardzo żałuję.
Tak bardzo chciałabym by moje dzieci mogły doświadczyć takiej zimy jak te z mojego dzieciństwa.
Śnieg do kolan, mróz szczypiący w nosy i ten dźwięk przy każdym kroku, to skrzypienie pod nogami...ach.
Czasem wydaje mi się, że w Wielkopolsce to zimowe buty nie są w ogóle potrzebne. No chyba, że na wyjazd, a ja na taki szykuję się właśnie teraz. W piątek jedziemy do Zakopanego. Co prawda tylko na cztery dni ale ja i tak niezmiernie cieszę się na ten wyjazd.Fakt zobaczenia gór zimą...
Tymczasem dzisiaj pochowałam świąteczne dekoracje. Nie lubię dnia kiedy jestem do tego zmuszona bo robi się przez to bałagan w całym domu. Pudła, kartony i wszechobecne igły świerkowe:(
Czerwień poszła w odstawkę choć w tym roku i tak były to pojedyncze elementy. Całość dekoracji to głównie srebro i biel.
U nas na kanapie musi być dużo poduszek. Ot, wszyscy lubią wygodnie się ułożyć, choć ja często wkurzam się na nieład jaki sieją w związku z tym moi panowie.
Na stoliku jak zwykle żywy stroik. W sumie w tym roku postawiłam tylko świece na małym stoliku ale w Wigilię zmieniłam to na taki oto stroik. Jakoś tak mi nie bardzo było bez "pachnidełka" tuz pod nosem:))
Nową dekoracja w tym roku była choinka zrobiona przez MOJEGO.
Bardzo jestem z Niego dumna:)
A oto juz tegoroczna Panna Zielona
A co znalazłam pod nią?
W tym roku chyba byłam bardzo grzeczna...:))))
Moje rodzinne Mikołaje wiedzą co lubię:)
Komplet kosmetyków o zapachu złotej herbaty z firmy Yves Rocher.
Kompletnie nieznana była mi ta marka. Teraz po dwutygodniowym stosowaniu muszę przyznać, że jest świetna. Ma oszałamiający zapach a dla mnie jest to bardzo ważny element kosmetyków. Mam bardzo wyczulony węch i wiele z zapachów po prostu wywołuje u mnie ból głowy i niestety dyskwalifikuje takie produkty w przedbiegach.
Ta seria jest po prostu cudna. Dla mnie dodatkowym plusem są opakowania. Idealnie wpasowują się w moje obecne poczucie estetyki. Są piękne :>
No i te cudowne skarpety które dostałam. Bardzo lubię świąteczno-zimowe printy, ale te są po prostu cudowne. Takie moje....
Mikołaj podarował mi również to co kobiety baaaardzo lubią - biżuterię:)
Tak więc zamknęłam dzisiaj okres świąteczny.
Kolejny post będzie książkowy. Zapraszam:)
Środek stycznia a u nas śnieg tej zimy nie leżał dłużej niż kilka godzin.
Święta też u nas były bez śniegu czego bardzo żałuję.
Tak bardzo chciałabym by moje dzieci mogły doświadczyć takiej zimy jak te z mojego dzieciństwa.
Śnieg do kolan, mróz szczypiący w nosy i ten dźwięk przy każdym kroku, to skrzypienie pod nogami...ach.
Czasem wydaje mi się, że w Wielkopolsce to zimowe buty nie są w ogóle potrzebne. No chyba, że na wyjazd, a ja na taki szykuję się właśnie teraz. W piątek jedziemy do Zakopanego. Co prawda tylko na cztery dni ale ja i tak niezmiernie cieszę się na ten wyjazd.Fakt zobaczenia gór zimą...
Tymczasem dzisiaj pochowałam świąteczne dekoracje. Nie lubię dnia kiedy jestem do tego zmuszona bo robi się przez to bałagan w całym domu. Pudła, kartony i wszechobecne igły świerkowe:(
Czerwień poszła w odstawkę choć w tym roku i tak były to pojedyncze elementy. Całość dekoracji to głównie srebro i biel.
U nas na kanapie musi być dużo poduszek. Ot, wszyscy lubią wygodnie się ułożyć, choć ja często wkurzam się na nieład jaki sieją w związku z tym moi panowie.
Na stoliku jak zwykle żywy stroik. W sumie w tym roku postawiłam tylko świece na małym stoliku ale w Wigilię zmieniłam to na taki oto stroik. Jakoś tak mi nie bardzo było bez "pachnidełka" tuz pod nosem:))
Nową dekoracja w tym roku była choinka zrobiona przez MOJEGO.
Bardzo jestem z Niego dumna:)
A oto juz tegoroczna Panna Zielona
A co znalazłam pod nią?
W tym roku chyba byłam bardzo grzeczna...:))))
Moje rodzinne Mikołaje wiedzą co lubię:)
Komplet kosmetyków o zapachu złotej herbaty z firmy Yves Rocher.
Kompletnie nieznana była mi ta marka. Teraz po dwutygodniowym stosowaniu muszę przyznać, że jest świetna. Ma oszałamiający zapach a dla mnie jest to bardzo ważny element kosmetyków. Mam bardzo wyczulony węch i wiele z zapachów po prostu wywołuje u mnie ból głowy i niestety dyskwalifikuje takie produkty w przedbiegach.
Ta seria jest po prostu cudna. Dla mnie dodatkowym plusem są opakowania. Idealnie wpasowują się w moje obecne poczucie estetyki. Są piękne :>
No i te cudowne skarpety które dostałam. Bardzo lubię świąteczno-zimowe printy, ale te są po prostu cudowne. Takie moje....
Mikołaj podarował mi również to co kobiety baaaardzo lubią - biżuterię:)
Tak więc zamknęłam dzisiaj okres świąteczny.
Kolejny post będzie książkowy. Zapraszam:)
niedziela, 22 lipca 2018
PĘDEM PRZEZ ŻYCIE cd.
Gonię czas zbierając wspomnienia.Pełna ich głowa, dysk na komputerze, szuflada z suwenirami...Gonię czas by choć na chwilę zaistnieć tu w teraźniejszości. Kiedy i czy w ogóle się to uda? W życiu zmienia się tak wiele i o tylu rzeczach chciałoby się pamiętać, zapisywać, pokazywać światu...Ot choćby zmiana kolorystyki w salonie. Tak mi się zamarzył brudny róż. Poszewki, narzuty i inne dodatki zamieszkały w strefie dziennej. Ja zadowolona z efektu, syn po powrocie ze szkoły znacznie mniej. Cóż, kolor być może mało męski ale co tam)) Nadmienię też że są to wspomnienia z końca maja...
Truskawkowy czas tez zaczął się w tym roku znacznie wcześniej niż zwykle...
Nieśpieszne śniadania na tarasie bądź w altanie.
Dorosła oczywiście w doborowym towarzystwie. Jeśli ktoś zastanawia się, jak wygląda życie, kiedy w domu ma się pięć kotów, to właśnie tak :)
Czasami by zrobić sobie odskocznię od gotowania wychodzimy gdzieś na obiad. Teraz w sezonie letnim można zjeść na zewnątrz a w naszej ulubionej restauracji ogródek z takimi dekoracjami
A w domu takie pyszności gotuję. Uwielbiam zupy:))
Wokół domu też wciąż coś się dzieje. Postanowiliśmy odnowić elewację, położyć imitację deski i w końcu wyremontować taras. Niestety prace idą bardzo wolno ponieważ robimy wszystko "po godzinach". Jak to zwykle bywa szewc bez butów chodzi( prowadzimy firmę budowlaną). U nas nic nie idzie zgodnie z planem. Tak było i tym razem. Wybrany kolor elewacji który miał być beżowy w rzeczywistości znacznie odbiegał od naszych wyobrażeń...no kurcze, po prostu był fioletowy. Trzeba było kupić nowa farbę i tym razem zdecydowaliśmy się na jaśniutki .
Taras też wciąż nieskończony
Pod pędzel poszła też drewniana taca i ławeczka z werterowni
Domek dostał też nowe uchwyty na korytka z kwiatami. Nieskromnie przyznam, ze baaardzo mi się podobają
Jak widać, wiele jest jeszcze do zrobienia . Mam nadzieję, że do końca roku się wyrobimy, przecież to dopiero pełnia lata. No właśnie, lato a z nim pełnia sezonu owocowego. Papierówka obrodziła jak nigdy, a jako, że jej owoców raczej nie lubię to postanowiłam zrobić kompot. Do tego jagodzianki własnej roboty, pełne jagód a nie podrabianego dżemu.Pychota:)
Szaleństwo kwiatowe w ogrodzie trwa. Teraz wokół swą woń rozsiewają lilie...jest oszałamiająca
A kolejne doniesienia z domu u Miki już niebawem:)
Do napisania:)))
Truskawkowy czas tez zaczął się w tym roku znacznie wcześniej niż zwykle...
Nieśpieszne śniadania na tarasie bądź w altanie.
Dorosła oczywiście w doborowym towarzystwie. Jeśli ktoś zastanawia się, jak wygląda życie, kiedy w domu ma się pięć kotów, to właśnie tak :)
Czasami by zrobić sobie odskocznię od gotowania wychodzimy gdzieś na obiad. Teraz w sezonie letnim można zjeść na zewnątrz a w naszej ulubionej restauracji ogródek z takimi dekoracjami
A w domu takie pyszności gotuję. Uwielbiam zupy:))
Wokół domu też wciąż coś się dzieje. Postanowiliśmy odnowić elewację, położyć imitację deski i w końcu wyremontować taras. Niestety prace idą bardzo wolno ponieważ robimy wszystko "po godzinach". Jak to zwykle bywa szewc bez butów chodzi( prowadzimy firmę budowlaną). U nas nic nie idzie zgodnie z planem. Tak było i tym razem. Wybrany kolor elewacji który miał być beżowy w rzeczywistości znacznie odbiegał od naszych wyobrażeń...no kurcze, po prostu był fioletowy. Trzeba było kupić nowa farbę i tym razem zdecydowaliśmy się na jaśniutki .
Taras też wciąż nieskończony
Pod pędzel poszła też drewniana taca i ławeczka z werterowni
Domek dostał też nowe uchwyty na korytka z kwiatami. Nieskromnie przyznam, ze baaardzo mi się podobają
Jak widać, wiele jest jeszcze do zrobienia . Mam nadzieję, że do końca roku się wyrobimy, przecież to dopiero pełnia lata. No właśnie, lato a z nim pełnia sezonu owocowego. Papierówka obrodziła jak nigdy, a jako, że jej owoców raczej nie lubię to postanowiłam zrobić kompot. Do tego jagodzianki własnej roboty, pełne jagód a nie podrabianego dżemu.Pychota:)
Szaleństwo kwiatowe w ogrodzie trwa. Teraz wokół swą woń rozsiewają lilie...jest oszałamiająca
A kolejne doniesienia z domu u Miki już niebawem:)
Do napisania:)))
Subskrybuj:
Posty (Atom)