czwartek, 27 lipca 2017

MAŁYMI KROKAMI KU WIELKIEJ ZMIANIE

I choć nie wiem jak długo by się planowało, rozpisywało, ustalało to remont i tak rządzi się swoimi prawami.
Tak, właśnie tak w skrócie można by opisać to w jaki sposób przebiega u nas remont.
Fakt jest taki, że niestety nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Czasem to po prostu złośliwość rzeczy martwych, jak w przypadku zapchanej rurki, a czasem złośliwość ludzka bądź nieodpowiedzialność, nieuczciwość...nie wiem jak to nazwać.
Co do tej rurki, to nie byłoby tak źle, gdyby nie fakt, że zapchała się rurka od zimnej wody w kranie nad wanną. No właśnie...wanna w zabudowie a rurka pod nią...wykuwanie ściany...czyszczenie rury...
Wydawałoby się, że z czynnikiem ludzkim będzie łatwiej...Nie jest!!!!
Ekipy remontujące jakby celowo rzucają kłody pod nogi. Rzadko kto jest słowny, punktualny, uczciwy...
Hydraulicy po każdym wyjściu z piwnicy potrafią być coraz bardziej pijani, oczywiście nie widząc w tym problemu.
Dostawca materiału nie widzi różnicy w tym, czy przywiezie towar dziś, czy pojutrze.
Stolarz zdziwiony faktem , że interesuje mnie jak najniższa cena kwituje to zdaniem "Ludziom nie robi różnicy 5000zł w tą czy w drugą stronę, a pani o 500zł chodzi...".
Gipsiarze po czyszczeniu gładzi oburzeni są faktem, że chciałabym by po sobie z grubsza posprzątali.
I tak wymieniać bym mogła bez końca. No właśnie, KOŃCA remontów to u nas nie widać. Niby jest już światełko w tunelu ale tak nie do końca bo w wielu pomieszczeniach to nawet i jego brak.
Ogrzewanie podłogowe zrobione. Przy okazji popatrzcie na te ściany...


 
Później kolejna posadzka i przyszedł czas na wymianę okien oraz docieplanie ścian przed położeniem płyt k-g.
Na fotce poniżej widać, o ile okno tarasowe jest większe. Widać też, że zarówno taras jak i część elewacji musi być wyremontowana...


 Lubię takie zdjęcia jak te poniżej, Oddają one całą prawdę o tym jak remont wygląda w rzeczywistości. Czasem spotykam się z fotkami z "remontowego pola bitwy" gdzie wszystko poukładane, pozamiatane, wysprzątane. Tymczasem kiedy wchodzą np. trzy ekipy jednocześnie to uwierzcie, bałagan jest nie do opisania.



Przez jakiś czas dwa dolne stopnie schodów zastąpione były cegłówką...hmmm:)) W sumie nie było to złe rozwiązanie...


 ...zwłaszcza że na chwilę obecną mam takie schody na pięterko...


Na chwilę obecną "kładą się gładzie", a jutro przychodzi glazurnik.



Mam nadzieję, że następnym razem będę mogła pokazać już coś co będzie "ładne", ale tak już jest, że musi być źle by było lepiej.
Do następnego...
P/S   Czy Wy też mieliście takie doświadczenia z ekipami remontowymi?

poniedziałek, 17 lipca 2017

A POTEM BYŁO TYLKO GORZEJ...

Decyzja o remoncie zapadła już dawno, choć z różnych przyczyn odraczana była często. Najczęstszy powód odwlekania daty rozpoczęcia można  wytłumaczyć przysłowiem: "Szewc bez butów chodzi". Tak, prowadzimy działalność remontowo-budowlaną więc na remont własnego domu nigdy nie ma czasu. Lata mijały, a wymuszony na MOIM termin zbliżał się coraz bardziej. Im było bliżej tym obaw więcej...Razem z Dorosłą wszystko spakowałyśmy  i poupychałyśmy we wszystkie możliwe miejsca w gospodarstwie. Najpierw starałyśmy się  układać wszystko "szafkami", później już"pomieszczeniami" by w rezultacie trzymać się tylko jednej zasady " wynieść i schować". Nie ważne gdzie to będzie i jak długo w efekcie trzeba będzie tego szukać.
Wspomniane już wcześniej początki wyglądały niewinnie...


Później było już tylko gorzej...


I jeszcze gorzej...( uwaga zdjęcia bardzo drastyczne)




Będąc w temacie przysłów to kolejne się mi nasuwa w związku z poniższym zdjęciem "Potrzeba matką wynalazków". Takie oto odkrycie pod płytami k-g:))


Jak widać, wesoło nie jest. Na szczęście jest lato ( przynajmniej teoretycznie) i mogłam przenieść się z życiem codziennym do garażu. Dziś, po blisko czterech tygodniach gotowania w takich a nie innych warunkach muszę stwierdzić, że już się przyzwyczaiłam choć miałam chwile zawahania. Cały czas leczę się wizją "Nowego" i mam tylko nadzieję, że efekt szybko wymaże z pamięci ten czas bałaganu i ogólnego chaosu.
A że nie samym remontem człowiek żyje to wspomnieć tu muszę o dwóch cudeńkach jakie od jakiegoś czasu z nami mieszkają. Czika i Gruby Lucek. Sama słodycz...:)))))



Oczywiście jakby mało było u nas zwierząt to kilka tygodni temu zauważyliśmy w ogrodzie obcego kota. Chudy, wyliniały, nieufny...Dziś Wojtek przychodzi pod dom, daje się pogłaskać i wydaje się, że nawet z naszymi kotami nawiązał nić porozumienia. Cóż, znalazł dom a Dorosła ostatnio stwierdziła "Ma szczęście że na nas trafił..."

 Do następnego razu...