...tak nazwałam moje skrzaty które od jakiegoś czasu pilnują wejścia do domu...zaleciało kiczem ale tak słodkim, ze nie mogłam się oprzeć...zobaczyłam i nie pytając o cenę stwierdziłam "biorę"...teraz przestawiam je wciąż na tarasie...to tu, to tam...i tylko żal, że już za nie długo będę musiała wyrzucić rośliny...tymczasem korzystając z piątkowej pogody wysprzątałam cały taras...na zdjęcia niestety zbrakło już czasu zatem fotki jeszcze sprzed porządkowania...
...na wejściu również ptaszek z napisem powitalnym...tez nieco kiczowaty ale takie drobiazgi uwielbia moja DOROSŁA...w ogrodzie też mam krasnoludka...kupiła i stwierdziła, że on musi stać we wrzosach...i stoi...fotek na chwile obecną brak...
...no i na koniec jeszcze piątkowy zachód słońca...kocham to moje niebo...
Cudna para :-) Wcale się nie dziwię, że musiałaś kupić Jasia i Małgosię :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Skrzaty fantastyczne! Ja tam jestem fanką kiczu kontrolowanego ;) Świetnie się prezentują i niechaj strzegą grzecznie domu!
OdpowiedzUsuńSą cudne,sama "musiałabym" je mieć :))
OdpowiedzUsuńCudowne skrzaty, dodają super klimatu. Zawsze podobały mi się takie ozdoby ogrodowe , fajnie urozmaicają miejsce.
OdpowiedzUsuńJesiennie zachody słońca są niesamowite, rewelacyjne zdjęcia.