niedziela, 30 sierpnia 2015

ZAKUPOWO

Kto mnie zna ten wie, że uwielbiam pchle targi. Nigdy nie zdarzyło się bym na takowym nic nie kupiła.
W ostatni weekend byłam w sobotę na Jarmarku Św. Bartłomieja a w niedzielę na pchlim targu.
Na jarmarku obok kolekcjonerów i handlarzy wszelakimi starociami swoje prace wystawiali też rękodzielnicy.
Oczywiście zapałałam miłością wielką do wielu przedmiotów tam wystawionych, ale niestety nie wszystko można mieć.
Tak więc kupiłam na starociach cztery filiżanki z podstawkami, cukiernicę i mlecznik.




Za to w niedzielę na pchlim targu udało mi się wypatrzeć inny zestaw. Tym razem dzbanek, mlecznik,talerzyki i filiżanki. Szkoda że nie było podstawek pod filiżanki.


I sesja z obydwoma zestawami...


































Oczywiście kupiłam też naparstki i choć Pani sprzedająca miała ich dużo więcej ja zdecydowałam sie na cztery z motylkami


Nie przeszłam też obojętnie obok rękodzieła. Szyjątka  zawsze podziwiam zwłaszcza, że ja nie potrafię szyć:(





Jestem w nich zakochana. Śliczne są prawda?!

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

PAMIĄTKI Z WAKACJI

Już taka ze mnie sroczka, że co mi się spodoba to zaraz chciałabym to mieć. Moja próżność też często bierze górę nad rozumem (oj, jak często), i podczas pobytu nad morzem zostawiam górę forsy w wielu straganikach. Tak już mam, że zachwycam się drobnymi bibelotami i choć wiem, że częściej niż często tracą one swój urok po dłuższym zastanowieniu, to jednak kupuję, kupuję, kupuję...
Muszę jednak sama siebie pochwalić bo każdego roku przywożę jednak trochę mniej drobiazgów, a stawiam na rzeczy trwalsze i przemyślane. Z każdym też rokiem coraz mniej podoba mi się straganowy gwar i aż się boję, że przyjdzie taki moment, że przestanie mi się to całkiem podobać:))
Tegoroczny pobyt w maleńkiej miejscowości gdzie były zaledwie trzy czy cztery stragany jest tego najlepszym przykładem.
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie wyskoczyła do sąsiedniej miejscowości na zakupowe szaleństwo. Z myślą o przyszłorocznej dekoracji altany kupiłam kilka muszelek i marynistycznych dodatków. Takie drobiazgi które z pewnością się przydadzą do dekoracji za rok choć już teraz zagościły tymczasowo w wiatrołapie, ale o tym kiedy indziej.








 Na zakupach nie obyło się tez bez zakupu naparstków i miniaturek które zawsze kupuję na wyjazdach gdyż od jakiegoś czasu je "kolekcjonuję"- nie to za wielkie słowo, po prostu zbieram takie cudeńka i cieszy mnie każdy nowy nabytek.





W tym roku pozwoliłam sobie na zakup jednego egzemplarza z bursztynem. Zaszalałam...

  
A może ktoś z Was ma dostęp do naparstków w swojej miejscowości?
Chętnie bym przyjęła takie zdobycze, oczywiście odwdzięczyłabym się z pewnością:))))

Co do pamiątek to w tym roku najbardziej cieszą mnie te znalezione na plaży czyli ogrom płaskich kamyków i drobniutkie muszelki. Żałuję jednak, że nie było na tych plażach patyków, gałęzi wyrzuconych przez morze. W ubiegłym roku z Ustki przywieźliśmy sporo takich piękności, aż MÓJ stwierdził, że wstyd to do auta pakować. Znacie to?
Tak więc w tym roku przywiozłam tylko kilka małych patyczków, ale to właśnie z takich pamiątek zawsze cieszę się najbardziej:)
























 Na koniec wrzucam jeszcze fotkę mojego maleństwa które już wcale nie jest takie małe.
Oto Bazyl który towarzyszy mojej córce podczas fotografowania:))