Byłam dziś na świątecznych zakupach. Wniosków z nich wysnułam wiele i nie wiem czy to już starość ale mogę jedynie narzekać. Kochałam Święta Bożego narodzenia miłością wielką. Dowodów na ich wyższość nad Świętami Wielkanocnymi miałam wiele. Cóż, z każdym rokiem czar BN jest dla mnie mniej odczuwalny.
W sklepach już pod koniec października pełno Mikołajków które albo się śmieją, albo śpiewają wciąż te samą kolędę albo też wspinają się po drabinie...Koszmar!!!Świąteczne reklamy w telewizji już w październiku a teraz obłęd sprzątania domu, szykowania ogromnej ilości jedzenia i to czego doświadczyłam dzisiaj...ZAKUPY.
Tłumy w sieciówkach, marketach, na parkingach. Wokół bombki, choinki, jemioła i znów te Mikołaje...Cieszę się jedynie z tego, że moje dzieci są już na tyle duże, że nie muszę odwiedzać hurtowni z zabawkami bo tam to z pewnością dzisiaj był koszmar.
Albo to gotowanie, pieczenie i mówienie "szykuje na święta"...Jak to, przecież w dzisiejszych czasach jeśli chodzi o jedzenie to święta mamy każdego dnia.
A kiedyś...
W latach mojego dzieciństwa Święta to były ŚWIĘTA!!!!
Wówczas mama piekła TAKIE placki, jakich w ciągu roku nie było, gotowała TAKI bigos jakiego nie było w ciągu roku i robiła TAKĄ kapustę z grochem jakiej dotąd nigdy nie udało mi się ugotować. Wtedy w paczkach dostawało się pomarańcze, jabłka, orzechy...a teraz, cóż to byłby za prezent...Dziś telefony komórkowe, tablety...a co będę mówić, chyba nie jestem sama w takiej opinii.
Kolejny wniosek po dzisiejszym dniu to ten, ze kiedyś dekorowanie domu było zapewne mniej popularne ale choinka była zazwyczaj wszędzie. I to jaka choinka...Pamiętam, jak robiło się łańcuchy z bibuły, kolorowych kółek z wycinanki. Na gałązkach zawieszało się jabłka, orzechy i te urocze cukierki w tzw. złotkach- pamiętacie?, po świętach wisiały już same papierki, Ha Ha
Choinka przystrojona była watą, lametą...A teraz? W sklepach OGROM dekoracji, jedna piękniejsza od drugiej. Ludzie prześcigający się w kwestiach tego czy moja choinka będzie "bogatsza" od choinki sąsiadów...
och, ja też ulegam temu szaleństwu, choć w tym roku kiedy przyniosłam ze składzika pudła z ozdobami obiecałam sobie, że nie kupię nic więcej.Toż nawet nie mam gdzie tego ustawić...Ciekawe jak długo wytrwam w swoim postanowieniu w którym oprócz zakupowej abstynencji postanowiłam wykorzystywać to co mam w domu i z tego tworzyć nowe dekoracje.
Tak oto na okapniku nad kuchenką powstała dekoracja ze starej, bardzo starej świerkowej girlandy z lampkami. Przywiózł ją MÓJ jeszcze w latach dziewięćdziesiątych z Niemiec gdzie to wówczas większość Naszych pracowała. Pamiętam jak zawiesiliśmy ją nad wejściem w bardzo modnym wówczas(u mnie nadal istniejącym)łuku. Szczyt dizajnu:))))Na obecne standardy pojedynczo rozłożony łańcuch byłby bardzo biedny zatem złożyłam go podwójnie , ułożyłam na okapie, dodałam sztuczne oszronione kuleczki, styropianowe buty i czuwające nad wszystkim dwa reniferki i tak powstała dekoracja kuchenna bez wydawania pieniędzy...
Na półce nad okapem zrobione własnoręcznie choinki sprzed lat, szydełkowa bombka- prezent sprzed lat, reniferki z ubiegłego roku i świeczki śnieżynki, Całość można rzec: stara.